Wierzenia, przesądy, religijność

Najpowszechniejsze przesądy: 
  • Ciężarna nie może patrzeć przez dziurkę od klucza, bo dziecko będzie miało zeza.
  • Ciężarna nie może patrzeć na ogień, bo dziecko będzie miało czerwone znamię.
  • Przy łóżeczku nowonarodzonego dziecka wieszano czerwone wstążki, mającej uchronić je przed rzuceniem uroku przez kogoś (zwykle ludzie nie mówili „rzucić urok”, ale „przeuroczyć”).
  • Często też nie dopuszczano obcych ludzi do zwierząt gospodarskich, aby nikt ich nie „przeuroczył” (w takich sytuacjach bywali ludzie, którzy do zwierząt nie dopuszczali nawet nieco dalszej rodziny, gdy przyjechała w odwiedziny na przykład).
  • Nie wolno wyganiać jaskółek, które założyły gniazda np. w stodole – to przynosi pecha. Jeśli zabije się jaskółki, to krowa przestanie dawać mleko, albo będzie dawać krwawe.
  • Podczas burzy ludzie modlili się, aby zapobiec nieszczęściu.
  •  Dawniej, kiedy panny chodziły po wodę do studni, czerpały przepowiednię swojego losu ze znaków, dawanych im przez otaczającą przyrodę. Wcześnie rano, zanim panna wpuściła wiadro do studni, najpierw zadała jej pytanie, czy w tym roku wyjdzie za mąż, a echo uwięzione w głębokiej cembrowinie jej odpowiedziało. A nabierając wodę pilnie nasłuchiwała, z której strony zaszczeka pies, bo to znak, że stamtąd nadejdzie ukochany.
  • Powszechne w tutejszych wsiach jest połykanie białych kotków wierzby żeby gardło nie bolało, a poświęcone palmy, zatknięte za obrazem, mają chronić przed piorunami.
  • Drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia przepowiada „Gdy na Szczepana błoto po kolana, na Zmartwychwstanie wytoczymy sanie”. Tego dnia właściciele drzew owocowych wychodzili do sadu, niosąc pod pachą siekierkę oraz woreczek z owsem. Obuchem siekiery uderzali w pnie, grożąc drzewom ścięcie, jeśli latem niezaowocują. Ziarno zaś rozsypywali, by dostatek zagościł w obejściu.
  • Ważną datą w kalendarzu dla kolejnych pokoleń mieszkańców Konina i jego okolic był 24 czerwca, dzień imienin świętego Jana. Od tego dnia można się było kąpać w jeziorach i rzekach, gdyż święty Jan już poświęcił wodę. Według wierzeń, wcześniejsze wejście do wody, groziło utonięciem, tak samo zresztą, jak wchodzenie na lód po Walentym (14 lutego), gdyż na święty Walek, nie ma pod lodem balek
 
Wróżbiarstwo - Jak podają kroniki parafialne, od wieków uprawiano tu praktyki wróżbiarskie. Dotyczą one zwłaszcza ludzi młodych i na jesieni odbywają się 25 listopada, na Katarzyny i 30 listopada, na Andrzeja. Na Katarzynę wróżyli sobie młodzi chłopcy, a na Andrzeja, dziewczęta. Wszystkie wróżby praktykowane w te dni, dotyczą spraw matrymonialnych. Chłopcy nie przywiązywali zbyt dużej wagi do wróżb, raczej była to doskonała okazja do zabawy. Dziewczęta natomiast, traktowały wróżby bardzo poważnie. W przeddzień Andrzejków, chowały pod poduszkę kartki, z których każda oznaczała innego chłopca. Zaraz po przebudzeniu wyciągały kartki spod poduszki, a pierwsza wyciągnięta karteczka, oznaczała wybrańca. Przy śpiewie i przyćmionym oświetleniu, panny lały roztopiony wosk, przez ucho klucza, do zimnej wody. Potem oglądały cień na ścianie i na tej podstawie przepowiadały sobie przyszłość. Jak zostało zapisane w księgach parafialnych, niektóre kobiety specjalizowały się w odczytywaniu takich znaków, a było to wielce naganne i stanowiło wykroczenie przeciwko nauce Kościoła. Panny skore do zamążpójścia ustawiały buty w izbie i przestawiały je w kierunku drzwi. Ta panna miała pierwsza wyjść za mąż, której but przeszedł za próg przed innymi.

Kupalnocka/noc świętojańska - „ Słowo kupalnocka to połączenie dwóch słów: kąpieli i nocy. Aby wyzbyć się chorób, uroków i innych nieszczęść nękających ludzi, należało dokonać ablucji (obmycia ciała), a potem przeskoczyć ognisko dla wzbogacenia sił witalnych. Sobótka to dzień poprzedzający święto…. Sobótkowe godziny miały charakter zabawowy…. Panny miały z czego pleść wianki, a potem rzucać je na wodne tonie. Zanim to uczyniły, pląsały wokół ogniska rozpalonego przez chłopczyków.” Po wrzuceniu wianków do wody, chłopcy do niej wskakiwali i wyławiali wianki. [1] Mówiono powszechnie, że w noc świętojańską woda kwitnie. Wzięło się to zapewne z tradycji puszczania wianków na wodzie. Wspaniałe noc świętojańskie odbywały się w Koninie tradycyjnie nad Wartą.

Niedziela  - „Dla większości mieszkańców niedziela była dniem wolnym od pracy… Status społeczny i zawodowy decydował o niedzielnym poranku mieszczuchów. Inny dla rzemieślnika, kupca, urzędnika i inny dla przedmiejskiego gospodarza. Ci ostatni częściej budzili słoneczko niż ono ich. Pozostałych budził zegar domowy, ratuszowy lub kościelne dzwony… Poranna krzątanina budziła domowego kota… Dorośli pilnie go obserwowali” aby odgadnąć, skąd przyjść mogą po południu niedzieli goście. „Popołudniową część dnia wypełniano w różnoraki sposób. Wizyty u znajomych i krewnych, spacer po parku i za miasto. Pory roku (i status społeczny) narzucały model spędzania wolnego czasu” zimą były to ślizgawki, a latem kąpiel w Warcie i Powie[2]

Pocztówka wielkanocna z 1925 roku
Święta Wielkanocne - które usytuowane są na początku wiosny pokrywają się z dawnymi ludowymi wierzeniami związany z odnawianiem życia w naturze i cyklicznością przyrody. Tak jak Chrystus umarł i zmartwychwstał, tak i natura wiosna budzi się do życia. To czas szczególnie bogatej obyczajowości, najwyraźniej zainspirowanej przez religię katolicką i bardziej niż kiedy indziej związana z obrzędami kościelnymi, choć sporo w niej dodatków ludowych, sporo elementów nie tłumaczących się zupełnie ewangeliami czy liturgią. Poniedziałek Wielkanocny kojarzy się zawsze jako „ lany poniedziałek”. Migały wiadra, konewki, dzbany, kropidła, sikawki. Starała się o to szlachta, starały miasta, starała wieś.

Zaduszki – były one ważnym momentem jesiennych zwyczajów. Dziś jest to święto ustanowione przez Kościół i poświęcone pamięci zmarłych, ale złączyły się w nim kiedyś stare pogańskie zwyczaje i obrzędy: wywoływanie dusz i noszenie jedzenia na groby. Dziś wywoływanie dusz pozostało w formie wypominek podczas mszy odprawianych za dusze zmarłych. Obecnie nie nosi się już jedzenia na groby, chociaż jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku kładziono na grobach, na ,,odchodne” z cmentarza, skórki chleba. O zmierzchu już nikt nie odważył się tam wchodzić, aby nie przeszkadzać zmarłym i nie narazić się na gniew ich dusz. Dawniej nie chodzono wieczorem na cmentarz, aby nie przeszkadzać duszom zmarłych, a obecnie chodzi się tam całymi rodzinami, aby być z nimi jak najbliżej.
Niegdyś, wiejskie cmentarze były odwiedzane tylko podczas pochówków i przed Zaduszkami, aby uporządkować groby.

Środa Popielcowa - W środę sypano na głowy popiół w kościołach, księża odwiedzali również domy i posypywali tam tych, którzy nie mogli dojść do kościoła, a wszystkim, gdziekolwiek nachylali swe głowy udziela się gorzka prawda tego obrzędu ( „z prochuś powstał i w proch się obrócisz”) W Popielce wychodząca z kościoła dziewica pilnowała, by „klocka” nie złapać, czyli kawałka śledzia, gęsiej szyjki, kaczej nogi.


Boże Ciało - procesja odbywająca się w ten dzień wygląda podobnie, jak dziś. Poniżej procesja Bożego Ciała w pierwszej połowie XX wieku.


[1] Z. Kowalczykiewicz, Końskie świetowania, str 39
[2] Z. Kowalczykiewicz, Końskie świetowania, str 43-44
Rozmowy przeprowadzone z mieszkańcami miasta Konin i okolic


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz