Sztuka ludowa, rzemiosło oraz techniki rękodzielnicze


Były to „ziemie odzyskane”, w związku z czym brak jakichś konkretnych tradycji w ozdabianiu domów. Głównie wieszano na ścianach obrazki religijne (np. wizerunki świętych) i zdjęcia rodzinne.
W tle można zobaczyć fragmenty domu rodzinnego mojej prababci. Zdjęcia pochodzą z lat 40.-50. XX w.

Fragment obrusu z początku XX wieku, wyszywanego koralikami
Interesujące jest, jak bardzo kultury regionalne się przenikały, poprzez migrację ludności. Moja prababcia przywiozła ze swojego rodzinnego Krakowa wzornik koronek, które wykonywała również tutaj. Także stamtąd „przywiozła” tradycję ozdabiania (wyszywania) różnych rzeczy koralikami, które tworzyły wzór na tkaninie (w ten sposób zrobiła np. obrus, a jej matka – a więc moja praprababcia – torebkę). Razem z koleżankami spotykała się i wyszywała oraz robiła koronki, były to swego rodzaju warsztaty.

Torebka wyszywana koralikami, wykonana przez moją praprababcię oraz zbliżenie na detale
[żródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kosa]
Jeśli natomiast chodzi o rzemiosło, ale bardziej powiązane z rolnictwem, to pradziadek, który miał pole, co roku przed sianokosami musiał wyklepać kosę. Odbywało się to w ten sposób, że ostrze kosy kładziono na tzw. babce – był to metalowy bolec/bloczek wbity w pień i na niej klepano młotem, raz przy razie, ostrze kosy, które dzięki temu było cieńsze (a więc ostrzejsze) i trwalsze. Następnie ostrze lekko szlifowano. Po wyklepaniu kosy, wkładano ostrze w stylisko (rączkę, uchwyt kosy) – a dokładniej w piętkę (zakończenie) i moczono w wodzie. Drewno „zaciskało się” w ten sposób na ostrzu i bardzo dobrze je trzymało. Kosa do ścinania owsa posiadała dodatkowo tzw. zbierak (płótno do zbierania skoszonego zboża, zahaczone na pałąku drewnianym).

Natomiast mój drugi pradziadek był szewcem i w okresie wojennym robił wraz ze współpracownikami buty dla więźniów (skazanych na roboty), wykonujących prace melioracyjne w okolicach wsi. Były to trepy – pradziadek wykonywał drewniane podeszwy, a prababcia cholewki ze skóry. Sam mój dziadek (mieszkał w samym Koninie), jeszcze w 1947 r. chodził w trepach, buty nosił na większe okazje (np. w niedziele, święta). Było to skutkiem ubogiego ówcześnie regionu konińskiego.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy blog . Świetne opisy i urzekające fotografie. Czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń